Tytuł: "Przypadki Robinsona Kruzoe"
Tytuł oryginału: "Robinson Crusoe"
Autor: Daniel Defoe
Wydawnictwo: Greg
Ilość stron: 224
"...nawet w wielkich nieszczęściach trzeba widzieć dobro"
"Wszędzie można mieć przyjaciół. Zależy to tylko od człowieka."
"Rozum ludzi początkiem jest wszelkiej substancji."
"Przypadki Robinsona Kruzoe" to opowieść, którą zna chyba większość z nas. Jeśli nie przeczytaliśmy jej z własnej woli, to pod przymusem w szkole - to przecież lektura. A nawet jeśli ktoś był bardzo oporny na prośby nauczyciela, to na lekcjach, przynajmniej jednym uchem, musiał słyszeć o rozbitku, który wiele lat spędził na bezludnej wyspie.
Minęło już kilka ładnych lat od kiedy ostatni raz czytałam tę książkę. Nabrałam ochoty na przypomnienie sobie losów Robinsona, który w swoim życiu nie zaznał wiele szczęścia. Już od najmłodszych lat uważał, że jego życie jest nudne. Mieszkał wraz z rodzicami w niewielkim miasteczku Hull. Nie był chłopcem skorym do nauki i często przysparzał problemów. Nie był chętny do pomocy w sklepie rodziców i martwił się, że pewnego dnia obudzi się jako stary mężczyzna i tak samo jak jego ojciec będzie wykonywał codziennie te same, nużące czynności. Chłopiec marzył o wypłynięciu na morze i poznaniu świata, innego życia. Był głodny przygód, jednak wiedział, że dwoje jego braci zginęło w groźnych falach wód i ostatnią rzeczą jaką mógłby otrzymać od swoich rodziców jest pozwolenie na odpłynięcie na statku. Pomimo tego zakazu, siedemnastoletni marzyciel, opuścił ląd i wypłynął na otwarte wody. Jego pierwsza wyprawa nie była udana. Robinson miał chorobę morską, a jakby tego było mało, na morzu rozpętał się sztorm. Jednak nie zniechęciło to nieszczęśnika do kolejnych wypraw. Kruzoe poznaje nowych ludzi, zawiera znajomości, inwestuje zarobione pieniądze, a w jego głowie pojawia się myśl, by odwiedzić rodziców, których bezwstydnie opuścił. Chęci okazały się zbyt małą motywacją by powrócić do rodzinnego miasta. Robinson obiecuje sobie, że wybierze się do domu po jeszcze jednej podróży, która kończy się dla niego w pewnym stopniu szczęśliwie, ponieważ uchodzi z życiem. Niestety, okazuje się, że udaje mu się to jako jedynemu z całej załogi. Wyrzucony na brzeg wyspy odzyskuje przytomność i tu zaczyna się jego walka z codziennością. Jedynym narzędziem jakie posiada mężczyzna jest nóż. Robinson uczy się żyć od nowa. W samotności stwarza sobie nowy dom, zdobywa pożywienie, hoduje zwierzęta, uprawia pole i wpatruje się w horyzont z nadzieją, że ujrzy jakiś statek, który mógłby przybyć mu na ratunek.
Bardzo podoba mi się opowieść Daniel'a Defoe, która ukazuje silną wolę człowieka i jego instynkt przetrwania. Robinson to bohater, którego przygody śledzi się z ciekawością i w głębi duszy życzy mu się szczęścia i powodzenia. Trzyma się kciuki, żeby udało mu się zbudować szałas, uszyć ubranie lub upolować jakieś zwierze. Mi bardzo zależało na tym, aby potrafił zaprzyjaźnić się z Piętaszkiem. I tak się stało. "Przypadki Robinsona Kruzoe" to książka, którą trzeba znać. Przynajmniej takie jest moje zdanie :)
Muszę sobie przypomnieć tę książkę, pamiętam, że dawniej mi się bardzo podobała ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale będę musiała skoro to lektura szkolna, więc dobrze że książka jest ciekawa.
OdpowiedzUsuńLubiłam tę książkę :D
OdpowiedzUsuńCzytałem ją kilka, jak nie kilkanaście razy w okresie od podstawówki do liceum włącznie. :) Robinson nie ustępuje chyba jedynie "Potopowi" i "Quo Vadis". :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała:)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy przez nią nie przebrnęłam, ale wiem, że próbowałam czytać ;)
OdpowiedzUsuńMam złe wspomnienia z tą książką. Pamiętam jak w szkole coś mieliśmy o niej napisać i dałam komuś odpisać co skutkowało tym, że to ja zostałam oskarżona o odpisywanie. Zapamięta te przygody do końca życia bez powtórnego czytania. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przytrafiło Ci się to akurat przy "Przypadkach Robinsona..." :P
UsuńCieszę się, że pomimo upływu lat, ,,Przypadki..." zrobiły na Tobie tak dobre wrażenie, jak kiedyś. Dla mnie to świetna wiadomość, ponieważ niedawno kupiłam sobie zniszczone wydanie tej książki z lat 50. XX wieku i mam wielką ochotę na lekturę tej książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że takie stare, zniszczone wydanie musi wprowadzać dodatkowy klimat w trakcie czytania :)
UsuńNigdy nie doczytałam do konca :D
OdpowiedzUsuńJa również czytałam kawałki :] Ale może kiedyś przeczytam w całości :)
OdpowiedzUsuńOo, pamiętam tę książkę. To była moja pierwsza lektura, której streszczenie sama pisałam sobie w brudnopisie, żeby pamiętać szczegóły na klasówkę :) wydawało mi się wtedy, że moje zapiski były dłuższe niż sama książka. Ciekawe, czy mnie spodobałoby się równie bardzo po tylu latach ;)
OdpowiedzUsuńJa chyba również robiłam jakieś notatki w trakcie czytania. I to już w podstawówce! :D
UsuńTrzeba, trzeba. Widzę, że wiele osób teraz wraca do książek z czasów szkolnych, czyli lektur, ja też mam zamiar to zrobić, bo niektóre to perełki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę w czasach szkolnych, czyli już dość dawno temu. Mimo to wiem, że była to jedna z niewielu lektur, która bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńCzytałam dawno temu i to chyba ze 3 razy tak mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńCzytałam wieki temu... Trzeba sobie ją przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że jest to jedna z tych książek, które trzeba znać. :)
OdpowiedzUsuńNależę do tego nielicznego grona uczniów, którzy czytali wszystkie lektury :)
OdpowiedzUsuńksiążka, którą każdy zna, a mało kto ją czytał ;) motyw i fabuła kołacze mi w głowie głównie za sprawą filmów, ale oryginału w dłoni chyba nigdy nie trzymałam.
OdpowiedzUsuńCzytałam jeszcze w czasach szkolnych. Bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie lubiłam tej książki, chyba nawet nie udało mi się przez nią przebrnąć. ;)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych książek :)
OdpowiedzUsuńMiałam to mieć jako lekturę, ale na szczęście nauczycielka o tym zapomniała, bo nie lubię czytać z przymusu. Za to w przyszłości, gdy najdzie mnie ochota z przyjemnością przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńŻyczenia świąteczne zawsze najlepiej składać osobiście, jednak ponieważ nie mam takiej możliwości, postanowiłam zrezygnować z oklepanych formułek i dla wszystkich moli książkowych przygotować w tym roku coś specjalnego :). Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziesz filmik, który możesz potraktować jako kartkę świąteczną w wersji deluxe ;). Mam nadzieję, że Ci się spodoba i WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Esa
Happy 2015 :)
OdpowiedzUsuńŚwietna książka ♥
OdpowiedzUsuńhttp://forceofpositive.blogspot.com
Bardzo fajnie napisana książka, świetnie mi się ją czytało jak byłem w podstawówce.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że to była zmora mojego dzieciństwa. Zawsze uważałam ją za książkę dla chłopców!
OdpowiedzUsuńTa lektura jakoś mi umknęła i nie przeczytałam jej jeszcze w szkole, ale jeszcze nic straconego, w najbliższe wakacje wreszcie się za nią wezmę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To była jedna z moich ulubionych lektur ! Ach, te wspomnienia :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie ! :)
http://poczytajmycos.blogspot.com/
Hmmm... Jakimś cudem nigdy jej nie przeczytałam. Może jeszcze zdążę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńwww.maialis.pl
Znam, niestety już dobrze nie pamiętam. Warto wrócić :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie odświeżam sobie tę lekturę :D
OdpowiedzUsuń